niedziela, 29 września 2013

Rozdział 28

!!!
Przepraszam, że tak długo to trwało ale musiałam pozbierać myśli, znaleźć wenę w sobie i.... wyszło tak... ale teraz jestem na dobrej drodze. Obiecuję, że wynagrodzę wam to wszystko i wrzucę dla was jeden długaśny rozdział. A ten to tak na przeprosiny;)

Dni mijały nie ubłagalnie, coraz bliżej zgrupowania a ja z dnia na dzień, z godziny na godzinę z minuty na minutę jestem coraz bardziej zdenerwowana. W końcu nadszedł ten dzień:_. Torby spakowane, wszystko mam, lista! gdzie lista- wyliczałam w myślach Aga widząc moje zachowanie i to jak po raz czwarty sprawdzam wszystko w torbie biegając z kąta w kąt tylko się śmiałą.
-N masz wszystko...- powiedział z politowaniem widząc jak po raz setny czytam listę
-A jak nie?!- zapytałam zdenerwowana Można powiedzieć z pretensjami. -Sory...- skwitowałam się sama.
-Nic się nie stał...- pokiwała głową uśmiechając się szczerze.
***
Podróż minęła koszmarnie polskie drobi są okropne, korki kilometrowe, jedyne co dobre to poznałam się lepiej z dziewczynami;) Miałam mieszkać z Katarzyną Skowrońską. Osobą od której kiedyś brałam autografy, podziwiałam i kibicowałam teraz będę dzielić pokuj na zgrupowaniu. Dowiedziałyśmy się w między czasie że nasz ośrodek szkolenia jest w remoncie i musimy jechać do Spały. Tej słynnej spały... Trener przez pierwsze cztery dni dał nam popalić. Trzy treningi dziennie plus siłownia.... ale...
-KLAUDIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- usłyszałam zza drzwi
-Co się stało?- zapytałam widząc Kaśkę skaczącą po pokoju (że też miała jeszcze siłę)
-Mamy jutro tylko dwa treningi! i nie zgadniesz na którą.- krzyczała w niebo głosy.
Oby tylko nie na ósmą prosze!- myślałam błagalnie
-No o której!- podekscytowałam się
-Na 11:00 i 16:00!- wykrzyczał i zaczęła skakać po pokoju, a ja głupia razem z nią;)
Dziewczyny miały do nas wpaść pograć w  karty i poplotkować ale były tylko ok. godziny wszystkie byłyśmy zmęczone. Zasnęłam szybko ale około pierwszej obudził mnie jakiś hałas. Kasia też się przebudziła ale ona szybko zasnęła ja przewracałam się z boku na bok. Myślałam co słychać u Agi, mojej siostry, i Michała...
Zeszłyśmy na śniadanie, ale nic ciekawego... swoją drogą to dość późno się obudziłam jak na zgrupowanie bo o dziewiątej;) trzeba korzystać póki okazja;)
Teraz to dopiero się zaczęła bieganina... była równo jedenasta a co poniektóre dziewczyny wylegiwały się przed telewizorami i ani im się śniło pójść na trening. Kasia szukała wsuwek zarzekając się ze nie ruszy się bez nich. Nie marnując czasu pomknęłam z myślami pod windę, która lekko się ścinała ale najwyżej z niej nie wyjdę, jaszcze mnie nie pogięło żeby iść na trening po schodach;).... niestety nie było mi to dane " Nie czynne. Przepraszamy" Jak ja nie cierpię takich niespodzianek! dobra teraz przed ciężkim wysiłkiem fizycznym mogę iść po schodach ale nie wyobrażam sobie siebie i innych PO treningu wlekących się po schodach... Zamyślona poszłam do schodów kiedy nagle...
-O przepraszam ja...... Winiar?!?- wpadłam na kogoś kto... no właśnie!- Co ty tu robisz???
-Miłe przywitanie nie ma co. Najpierw wpada i o mało co nie taranuje a teraz z pretensjami...- pokiwał głową.- Mamy zgrupowanie. Przyjechaliśmy w nocy.- odpowiedział spokojnie.
-Czekaj....- zastanowiłam się- o której w nocy? i Dziku Bartman, kurek i reszta też tu są?
-Po nazwisku to.... to sobie dopowiedz...- zamyślił się nie chcąc używać brzydkich słów -Pierwszej około...- zamyślił się.- już myślałem że wszystkich obudziliśmy bo Bartman postawił walizkę przy schodach, a Wrona jej nie zauważył, kopnął i.... spadła na sam dół....
-No... masz rację wszystkich obudziliście! Geniusz...- skwitowałam od razu wspaniałomyślnego Zbyszka...-Słuchaj nie mów na razie nikomu że też tu jestem. Chcę zrobić niespodziankę.
-Spoko. Zdzwonimy się co? Może jakieś karty czy film?
-Jasne, spadam bo już jestem spóźniona pa.
-Powodzenia pa.
Po treningu wyszłam pierwsza z hali. Michał nie odbierał wcześniej ode mnie telefonu, ciekawe czy powie mi gdzie jest.... Ja przecierz wiem ale...












czwartek, 29 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 27

Wróciłam do domu o 14:30 skonana. Trening jeszcze jakoś przetrwałam bez większych gaf ale na lekcje w szkole to kompletna tragedia. Oczy same mi się zamykały. Do 16:30 mam "czas wolny", przynajmniej można tak powiedzieć bo obawiam się tz. "bajzlu po imprezie". O dziwo w domu zastałam tylko Zbyszka, Dziak i gabę oraz Igłę i Kurka, którzy przyjechali jednym samochodem. Spotkam ich w drzwiach, po czym Misiek oznajmił, że idą coś wszamać na miasto i spytał czy idę z nimi. Nie miałam ochoty oni siły więc odpuściłam. Zdziwiło mnie to że Zbyszek po  ojej odmowie też został pod pretekstem, że niby nie jet głodny. Weszliśmy do mieszkania. Po dłuższej chwili ciszy kiedy to ja ogarniałam kuchnię i przy okazji nalałam sobie soku a "on sprzątał", zaczął rozmowę.
- Słuuchaj ja...- przeciągnął ostatnią literę- Ja chciałem cię przeprosić- po tych słowach mnie zatkało.
-Mnie? - zapytałam zdziwiona.- Ale za co?- uśmiech sam mimowolnie nasunał mi się na usta.
-Tak bo widzisz wtedy na u Miśka- zaczoł a ja spoważniałam- To ja nad soba nie panowałem i gdyby nie Kurek to nic bym nie pamiętał. Nie wiem do końca jak było bo po prostu film mi się urwał. jeszcze przed twoim przyjściem.
-Zibi .- Zaczęłam. - Ja rozumiem.- Powiedziałam po chwili a on popatrzył na mnie zdziwiany..- Wiem co alkohol robi z człowiekiem, jeszcze jak piją bardzo mało ogulnie bo im nie wolno- zakcentowałam trzy ostatnie słowa i serdecznie się uśmiechnęłam. N-Nie gniewam się wcale...
-Na... naprawdę?- zapytał mocno zdziwiony. Pewnie myślał że się śmiertelnie obrażę. Ten kochany Zbyszek...
-Tak.- zaśmiałam się. -Mogę o coś zapytać?- Przyznam się bez bicia, że wykorzystałam fakt iż temat tamtej imprezy jest już na tz. "stole" :)
-Pewnie.- żucił w moią stronę.
-Czemu zrobiliście tą imprezę?- zapytałam niepewnie.
-To nie miała bys wogule impreza. Na początku miałem być tylko ja i Michał bo zadzwoniłem do miśka czy będzie oglądał mecz. Okazało się że o nim zapomniał i dobrze, że mu przypomniałem No to zaprosił mnie do siebie. Kiedy już byłem u miśka zadzwonił igłą czy jestem u siebie że by na meczyk wpadł z Winiarem bo u nich jak nie bajki to "barwt szczęścia" w telewizorze lecą.= i nie ma spokoju. Michał kazał zaprosić do siebie. Po drodze natrafili na Kurka, który szedł do domu i go przybrali. Po drodze wstąpili jeszcze do monopolowego tam był Pit, Kosa i poru innych i zadeklarowali się że wpadną. Przynieśli procęty, misiek też miał coś w zapasiei tak wyszło...- Zakończył a ja słuchałam całej histori bardzo uważnie i stać mnie było tylko na krótkie " aha" z mojej strony.
-Hej jesteśmy!- wydarł się Michał na cały budynek. Po chwili wszyscy przybysze byli juz w salonie gdzie aktualnie ja i zibi rozmawialiśmy.
- No ja wiedziałem że jak ty tu z nim zostaniesz to papuszki nie rozłączki się nie będą umiałam nagadać....- powiedział dzik z wielkim bananem na twarzy.
-Ha ha ha ale śmieszne- zkomętował od razu Bartman..
Chłopaki pojechali o 16:00 a ja zaczęłam sie zbierac na trening.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej słoneczka, zgadnijcie kto ma dzisiaj urodzinki??
Wszystkiego naj Bartek!!!

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 26

Jak miało być tak też było... Michał w samochodzie opowiedział o kolejnej kłótni z Gabą i o tym że ona, cytuje "nie chce go znać", w głębi duszy wiedziałam, że prędzej czy później i tak sie pogodzą i nie bardzo zawracałam tym sobie głowę. Michał ma zdolności do przesady i na pewno wyolbrzymił pewne rzeczy... 
Po tym jak odwiózł mnie do domu, i w co nie mogę uwierzyć, przeprosił za zachowanie ja poszłam spędzić czas z rodzina a on pojechał do Gaby. Popołudniu spotkałam się jeszcze z Pati i Anką, które myślałam że mnie zabiją na śmierć bo popadały z skrajności w skrajność, od napadów szczęścia, że mnie widzą po pretensje, że nie widziały mnie tak długo, ale kto by ich rozgryzł... na swój sposób są urocze... lubię wnich tą wyjątkowość... to sprawia, że kocham je bardziej :)
W Niedziele wieczorem byłam już w Łodzi. "Miło" (no po części) było, ale się skończyło... Czas wrócić do codzienności czyli nauki i treningów bo prawdę mówią na nic więcej nie miałam czasu, dlatego też tak rzadko widywałam się z rodziną i kumpelami (poza skaypem:))
-Wasza ekselencja cię wzywa w swe skromne progi- powiedziała Aga w Poniedziałek około dziesiątej trzydzieści pięć
- A ty co udaru dostałąś czy wracasz z zajęć artystycznych?- zapytałam nie mogąc powstrzymać śmiechu...
- Ha ha ha... to drugie- wyszczerzyła się
- To tak po ludzku kto mnie wzywa?
- Dyro..- odpowiedział.
- Nie szło tak od razu, ty mi tu z jakąś ekselencja wyjeżdżasz...- zaśmiałam się i wyszłam. Po wiadomości, jaką miał dla mnie dyrektor myślałam, że pofrunę do nieba...a tu trzeba był popędzić na trening :)
-Przyjęli mnie!- ledwo co zatrzasnęły się z mną drzwi do mieszkania, a ja juz krzyczałam do Agi w niebo głosy...
- Wiem- odpowiedziała spokojnie. Po chwili obie zaczęłyśmy skakać w miejscu i tupać nogami czyli głupawka pełną parą:)
- Ale poczekaj, skąd wiesz?- zapytałam zdziwiona.
- Było w wiadomościach sportowych...- powiedziała i włączyła na polsat, tak akurat zaczynał się sport. Oglądnęłyśmy do momentu powołań a potem głupawki ciąg dalszy:)
Po 20:00 rozległ się dzwonek do drzwi... Poszłam otworzyć i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stałą cała banda wielkoludów plus Gaba Pati i Ania... 
- wszystkiego naj na nowej drodze życia!- wykrzyczał Bartman.- A nie ,to nie ten tekst! - zorientował się.- yyyy gratuluje!- nawet siebie nie przekonał... Po kilku(nastu) uściskach moje świętowanie szło pełną parą. Chłopaki zaczęli grać w nową grę na facebooku "zrób to po angielsku".
- Jak jest kebab z jagnięciną?- zapytał cichy.
- Weź może spróbuj bez tych polskich dzyndzli?- spytał Winiar. 
- Czyli bez ą i ę?- zapytał Bartman, pouczając tym samym Pita, bo ten nie wiedział o co chodzi...
- A tak z ciekawości jagnię to kogo "dziecko"- zapytał Kurek
-Nie wiem... Barana?- zapytał Krzysiu.
- Nie dziecko barana to baranek...- powiedział Zibi a wszyscy jak na skinienie wybuchli śmiechem
-Nie... no to bardziej szwagier kozy...- Zamyślił się pit a wszyscy przypomnieli sobie wakacyjne kabarety...
- A owcy Zbyszku? - zapytał Winiar przez śmiech.
-Owieczka....- zibi sam zaczął się śmiać.- Chłopie to są proste sprawy- wydusił prze śmiech...
-No...- zaśmiał się Dziku- Na poziomie przedszkola...- i znów lawina śmiechu.
-Ej to w ramach nauki gadamy co drugie słowo po angielsku!- wydarł sie o pierwszej w nocy Ignaczak, po wyłączeniu komputera. I nadal nie wiem jak jest jagnięcina po angielsku...
- Ok. Trochę tu dark...- zaczął zibi, po czym było słychać tylko huk. Nasz kochany ZB9 padł jak długi potykając się o fotel.- I czemu nie zapaliliście światłą wcześniej?- zapytał oburzony, gdy Pit cyknął światło i nastała jasność.
- Sory nie wiem co to dark...- jeszcze nigdy nie widziałam tyle face palmów...
"Impreza" skończyła się o czwartej... Aga zapowiedziała żeby jej na zajęcia nie budzić bo i tak nie pójdzie... ja zwlokłam się o 6:30 i na 7:00 byłam na treningu... 
- Kałużna, ciebie się tu nie spodziewałem... nie było imprezy?- zapytał trener. Ku mojemu zaskoczeniu, to on był bardzo zaskoczony moją obecnością. Wiem plotę ale nie spałam prawie wogule! założę się że jak wrócę o 14:30 do mieszkania, by chwile odetchnąć banda jeszcze nie wstanie... 
-Może uda mi się nie zasną... bo szczerze to spałam dwie i pół godziny...- co prawda to prawda ledwo co trzymałam się na nogach ale to jak zwykle "ich" wina...

---------------------------------------------------------------------------------------------
Misiaczki a ten jak wam się podobał ? Komentujcie bo to motywuje :) Nie wyszedł jakiś tam strasznie dobry ale trzeba brać co się ma :P :)  Pozdrawiam 

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 25

Pani Iwona zjawiła się u Miśka w mieszkaniu piętnaście po ósmej. Wszyscy oczywiście jeszcze spali... siedziałam na parapecie w kuchni (głupi nawyk z dzieciństwa), pani Iwona na taborecie i rozmawiałyśmy o "planie działania". Nie zazdroszczę Krzyśkowi bo Iwona była wściekła, libero powiedział, że jedzie pooglądać mecz i zostanie na noc bo nie będzie późno po nocy do domu wracał. Ależ chłop ma pomysły... ale należy mu się opieprz, jest najstarszy a w tym momencie dam sobie palec uciąć że to był jego pomysł, albo przynajmniej jego część...
- O mój Boże, mój łeb...-usłyszałyśmy zza ściany. Igła się obudził...
-Mój też...- Bartman też...
- Iwona?!?- zapytał zaskoczony libero na widok swojej żony.- Co ty tutaj robisz?!?- jego mina zrzedłą a on sam był tak wystraszony jak gladiator w Rzymie...
- Siedzę czekam...- powiedziała spokojnie, z opanowaniem- aż wytrzeźwiejesz!- tu podniosłą głos.
- Ale Iwonko ja ci wszystko wytłumaczę...- płaszczył się przed nią a w drzwiach stał dziku z Bartmanem i mieli niezły ubaw... do czasu...
- Nie Iwonkuj mi tutaj! zabieraj Winiara i jazda..- powiedziała stanowczo a igła pędzikiem pobiegł obudzić naszego diżeja i ruszyli w drogę. Pani Iwona podziękowała mi jeszcze za telefon, ja jej za towarzystwo i państwo Ignaczak + Winiar pojechali do domu.
- Może pani karnecik na solarium wykupię?- zapytał na klatce Winiarski.- Tylko niech pani nic mojej żonie nie mówi...- wiedziałam do czego to dąży... ale pani Iwona nie jest taka głupia nie dała się a Winiarskiego, tak jak zresztą Igłę czekała niezła awantura...
-Klaudia a tak wogóle co ty tu robisz?- zapytał Bartman biorąc dużego łyka wody.- Wczoraj tez tu byłaś?- zapytał a mi spadł kamień z serca. To co wczoraj paplał nie ujży światłą dziennego...
- Żartujesz?- zapytał Kurek a ja spojżała na niego z miną "morda w kubeł". Nic to jednak nie dało...- To nie pamiętasz jak się do niej przystawiałeś?!?- oburzony zapytał.- Ja ją musiałem ratować i...- nie dokończył
- I co?!?- Zapytał z lekka przerażony Bartman.
- Zobacz w lustro- po tych słowach ja sama dopiero zauważyłąm że zibi ma podbite oko.- Ale z góry przepraszam ja nie chciałem...- zrobił minę zbitego psa a Bartman się cały gotował.
- I jak ja się teraz na mieście pokarze?- zapytał oburzony.- Albo na treningach? z taką mor..... twarzą- zaakcętował w moją strone bo w drzwiach stanął michał.- będę wygląda? Jak bokser nie siatkarz...- powiedział przyglądając się swojej twarzy...
-Wiesz zawsze możesz powiedzieć, że cię piłka piepszła...- Zamyślił sie Kurek.
- Tak bo zawodowy siatkarz jej nie widział...- powiedział z wielkim sarkazmem Zbyszek.
- albo możesz przypudrować, Klaudia ma tego duzo na twarzy to ci porzyczy...- zaśmiał się po swoich słowach dziku.
- Wcale nie, a ja na twoim miejscu to bym się o swoją twarz martwiła...
-A co?- zapytał.
- A kłótni z Gaba to się nie pamięta no ale po naszej rozmowie w korytarzu to się nie dziwię...- ciągnęłam a Michał zaczął się ubierać.
-A ty do kąt? ja bym do jutra poczekał bo sam z pudru jeszcze dzis zkożystaż...- swoja drogą to nawet nie wiem kiedy Bartek przysolił Zibiemu...
-A co ty miałeś już okazje to się nie wymądrzaj. I to jeszcze nie od dziewczyny...- zaakcetował Michał do ZB9
- Ej no kurek jak byłeś zazdrosny trzeba było powiedzieć...- poruszał znacząco brwiami Bartman.
- Wal się...- bąknął Bartek i poszedł do pokoju. Dzika już nie było.
Gadzinę później Michał był juz spowrotem. Po jego minie wywnioskowałam że nie poszło najlepiej, ale co ja się będę wtrącać...
-Słuchaj ja spadam do domu bo jutro musze jechać, a ty sobie już z nimi dasz radę bo widzę, że "wróciłeś do żywych"- powiedziałam robiąc słynne króliczki koło głowy.
-Ta...- powiedział bezsilnie.
- Coś nie tak?- zapytałam troszkę sarkastycznie ale co zrobić nagrabił sobie...
- Wszystko. Słuchaj zrobiliśmy tą impreze bo...- zamyślił sie na chwile.
- Bo zibi ma urodziny!- prawie wykrzyczał Bartek.
- Zibi ma urodziny za trzy tygodnie...- powiedziałąm ironicznie. Oni myśleli że ja nie wiem? idioci, chyba jeszcze nie wytrzeźwieli...
- Świętowaliśmy przed...- zamyślił się Bartek.- przedmiesięcznice... czy jakoś tak...
- Przedmiesięcznice?- spytałam rozbawiona- po pierwsze nie ma takiego słowa a po drugie to od kiedy trzy tygodnie, jeszcze nie całe, to miesiąc?- zapytałam.
- Miałaś jechać nie?- zapytał Bartek i strzelił focha ale...
- Ała... debilu po...
- Zbyszek!!!- wykrzyczał Michał patrząc na niego spod łba, bo obaj wiedzieliśmy co zibi chciał powiedzieć.
- pogrzało...- przeciągnął ostatnia literkę ZB9 
-Odwiozę cię a wy sie zwijajcie...- wyszliśmy z mieszkania i wsiedliśmy do auta Miśka. Po drodze miał mi wszystko powiedzieć...

---------------------------------------------------------------------------------------------
Hej słoneczka, jak tam dzionek??? Mam nadzieje, że wciągnie was mój rozdział :) 
CZYTASZ-KOMENTUJ ;) Pozdrawiam ;)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 24

W weekend postanowiłam pojechać do domu by po świętować z rodziną bo z rodzicami w dzień urodzin rozmawiałam tylko przez telefon.. Zabrałam manatki i w piątek po południu wsiadłam do pociągu i popędziłam na Śląsk. Pociąg powrotny miałam w niedziele o 16:00 a na miejscu w Łodzi miałam być o 18:30. Treningi w weekend zaplanowane czterokrotnie no cóż... będzie jeszcze wiele a siedemnastkę ma się tylko raz w życiu. W piątek o 20:00 pojechałam "zameldować" się Miśkowi do Jastrzębia i za powiedziałam już w domu, że mogę u niego nocować bo wzięłam ze sobą Gabę i będziemy na pewno nawijać do białego rana. Jednak się przeliczyłam..
-Ej słyszysz?- zapytała Gaba. Na klatce schodowej było słychac głośne hałasy jakiejś imprezy. W głębi duszy modliłam się żeby to tylko nie od Miśka.
- To chyba...- powiedziałam zrezygnowana.
- To na pewno...- ona też nie mogła w to uwierzyć.- Jeszcze wczoraj mówił że na pewno nic nie będzie robił tylko pobyczy sie przed telewizorem...-dodała po chwili, gdy stałyśmy już pod drzwiami Michała.
- Dodając do tego kumpli, alkohol- bo takowy na pewno tam był- i muze na maxa to można powiedzieć że nadgioł tylko troszkę prawdę.- dodałam.
- Nie zapomnij o TV w... szfie!- zdenerwowała się jeszcze bardziej.
- Wchodzimy?- zapytałam. Wiedziałam że mimo tego co od niej usłyszę i tak za kilka sekund pociągnę za klamkę.Po otworzeniu drzwi zatkało mnie! Juz na wstępie podniosłam paczkę papierosów na szczęście nie otwartą...
-Klaaudiaa nie woolnoo ciii paalić, tyyyy tyyy jesteśśś niiie pełnoooletniaaa- pogroził mi palcem dziku jąkając się, i chwiejąc się na nogach.
- Ale ja nie palę tak jak ty nie pijesz...- powiedziałąm sarkastycznie.
- Ach...a to too dooobrzeee- powiedział i podreptał na kanapę. Tam dorwała go już Gaba. Nie zazdroszczę mu bo jak Gabcia się wscieknie to lepiej na dziesięć kilosów się do niej nie zbliżać. Z drugiej strony należało mu się. Ja miałam własne kłopoty...
- Klauduś- usłyszałam zza pleców i poczułam że ktoś się do mnie przytula. Odruchowo się odwróciłam sie i moim oczom ukazał sie niezbyt trzeźwy Bartman...- Jak ty ślicznie wyglądasz...- ciągnął dalej- a jak ładnie pachniesz...
-Zaczyna się...- powiedziałam po cichu. Bartman lekko zaczął kołysać sie do piosenki, którą Dżej Winiar właśnie puścił. Że też to musiał być wolny kawałek...
- Zibi usiąć sobie na kanapie co?- zapytałam próbując odkleić się od niego.
- Nie...- zaczął chichotać pod nosem.- tak łatwo się mnie nie pozbędziesz- pogroził mi palcem. Na szczęście igła wkroczył do akcji.
- Bartman choć, no lejemy!- krzyknął wskazując na butelkę czystej.
-O nie nie nie!- wydarłam się na pół bloku. - Mowy nie ma. Impreza skończona!- powiedziałam stanowczo. Wyciągnęłam wtyczkę od głośników a chłopaki szybko znaleźli sobie miejscówki do siedzenia i żartowania.
- Gaba a ty do kąt?- zapytałam widząc jak kumpela pewnym krokiem zbliża się do wyjścia. Szybko do niej podbiegłam.
- Nie mam zamiaru słuchac jego głupich tłumaczeń i plontaniny. Mam dość, sory okłamał mnie!- powiedziała i została po niej tylko woń perfum.
- Nie zostawiaj mnie tu z nimi no!- krzyczałam ale nic to nie dało...
- Klauduś tu mi uciekłaś. - ledwo co to usłyszałam a poczułam lekki pocałunek w szyje. Jak ja nienawidzę tego zdrobnienia! pomyślałam.
- Zbyszek idź sie połóż i idź spać co?- zapytałam zachęcająco. Nie poradzę sobie sama z tymi wielkoludami jeszcze jak wszyscy będą tak natrętni...
- Pójdziesz ze mną?- zapytał znacząco poruszając brwiami.
- A co? sam do sypialni nie trafisz czy możesz się zabić po drodze bo masz problem z utrzymaniem równowagi?!?- zapytałam oburzona, koleś nie miał bladego pojęcia co pieprzy...
- Ale bez tej ironii byłoby lepiej skarbuś...- zaczął a ja sie całą gotowałam!
- E Bartman a przyłożył ci już ktoś tak że do sypialni trafisz w mig?!- zapytał stojący w drzwiach Kurek. W tamtym momencie był najtrzeźwiejszy z nich wszystkich ale i tak miał nieźle wypite...
- Zabieram kiece i lecę...- Zibi uśmiechnął sie ironicznie i poszedł razem z Bartkiem do środka. Weszłam za nimi i moim oczom ukazała się komórka Krzysia, a że on jak i większość spała to zadzwoniłam po panią Iwonę. Ta zjawiła się na miejscu w mig i powiedziała że przyjedzie około ósmej do mieszkania Michał i pomoże mi z tymi idiotami. Ja nie wiem jak można być aż tak głupim...
Rano był jeszcze większy rozgardiasz niż wczoraj wieczorem. Ja w przeciwieństwie do chłopaków nie zmrużyłam oka... a tu już na powitanie...


---------------------------------------------------------------------------------------------------
No witam was moje miśki :) udało nam się uskrobać jeden rozdział :) jak się podoba :) ? 

środa, 17 lipca 2013

Uwaga !!!

Przez najbliższe 3 tygodnie nie będzie nowych rozdziałów bo nasza wspaniała pisarka jest nad morzem u babci. W zamian za to zapraszam was na tego bloga   http://one-direction-vs-siatkowka.blogspot.com/  który tez jest nasz :P myślę że się wam spodoba :) Dzięki za odwiedzanie tego bloga i wszystkie komentarze. BEZ WAS NAS BY NIE BYŁO. Na tamtym blogu posty będą póki co każdego dnia. serdecznie zapraszam i pozdrawiam :)
link do drugieo bloga :)

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 23

!!!!Bajkowa kraina gdzie nie ma żadnych zmartwień, chorób, jest tylko kolorowy, beztroski świat...
-aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!- wykrzyczałam czując zimny "prysznic" na plecach. Zorientowałam się również, że piękne, beztroskie życie to...sen...
-i moją bajkową krainę szlak trafił!- wydarłam się na pół Łodzi.
- Jaka krainą?- zapytał misiek stojąc nade mną z pustym wiadrem, w którym jeszcze przed minuta była woda. Stał nad moim łóżkiem, śmiał się a do mnie dotarło kto jest sprawcą tego chwytu poniżej pasa...
- Zabije!- wykrzyczałam. Błyskawicznie w drzwiach zjawił się współtwórca tego niecnego planu i Aga, która jak tylko mnie zobaczyła dołączyła do reszty i wybuchła niepohamowanym śmiechem. Domyśliłam sie że Zibi miał zagadywać Agę a Michał robić "swoje". Po tym jak się wysuszyłam, ubrałam w jasne jeansy bluzkę na ramiączkach i jeansową kamizelką oraz dobrałam dodatki, umalowałam się, uczesałam czekała na mnie milsza ba! o wiele milsza część niespodzianki:) mianowicie pyszne śniadanie, tort iwagary :p znaczyyyyyy.... z tym ostatnim tooooo tak nie do końca :) mianowicie miałam się urwać w sęsie Misiek miał mnie zwolnić z dwóch ostatnich lekcji, a że trening dziś odwołamy to tym lepiej :)
- Pomyśleć, że nasza kruszyna skończyła siedemnaście lat...- zamyślił się igła.
- Dzięki ale wiesz nie musisz mi jeszcze wieku wypominać i tak jestem, będę i nota bene zawsze byłam młodsza od ciebie- uśmiechnęła się szyderczo pokazując libero język.
- Tylko przez to, że masz urodziny to nic nie powiem...- ciągnał dalej.
- Ooo to mam przywileje- poruszałam znacząco brwiami. Igła wplątał się w niezłe bagno :) ze mną nie tak łatwo...
- Pozostała tylko chwila, moment- zaczął Zibi widząc zegar, który dobijał do siedemnastej bo właśnie punkt siedemnasta się urodziłam.
- Zanim ściągniesz to...- zaczął nucić Nowakowski. Jeszcze w wieku szesnastki zobaczyłam tyle face palmów co nigdy...
- Piotrek nie pij już...- powiedział Winiar. Po tych słowach wszyscy wybuchli niepohamowanym śmiechem...
- I jeszcze jeden i jeszcze raz sto lat sto lat niech żyje nam!- zaczął Bartman trzymając kieliszek szampana, jak wszyscy zebrani... oprócz mnie Gaby i Agi...niby sportowcą nie wolno ale to po pierwsze wyjątkowa okazja, po drugie to nie pierwszy raz jest ta "wyjątkowa" okazja więc...
Po skończonej balandze postanowiliśmy, że pijani... to może za dużo powiedziane ale podpici nie będę jechać do domu tym bardzej że miała z nimi jechać Gaba... więc postanowiliśmy że przenocują u nas. Jako że impreza skończyła się o piątej to dziękowałam Bogu, że jest sobota. Mimo tego że miałam rano trening odpuściłam, a trener chyba to podejrzewał wcześniej bo nawet nie zadzwonił z pretensjami tylko wysłał sms-a " Kałużna popołudniowy trening na 16:30 myślę, że juz będziesz wśród żywych". Musiałam bo umówiłam się, że zabieram dziewczyny na pizze...:)
- Klaudzia, słoneczko powiedz gdzie trzymasz wodę bo zaraz umrę...- powiedział Kurek płaszcząc się przede mną.
- Ładne powitanie na dzień dobry nie ma co...- odparsknełam- Pod zlewem masz pięciolitrowy baniak...- po tych słowach popędziłam nie w zasadzie doczołgałam się do łazienki.
- Kocham cię!- dało się usłyszeć głos Bartka. Nie bardzo tylko wiem czy były to słowa kierowane do mnie czy do baniaka z wodą... ale nie zastanawiajmy się nad tym teraz...
- Bartek! daj łyka!- o ho Bartman wstał. No to baniaka już nie ma... pomyślałam.
Odświeżona wyszłam z łazienki, na swojej drodze napotkałam jeszcze Gabę całującą się z Kubiakiem ... swoja drogą ale oni ślicznie razem wyglądają... i z zapatrzenia zderzyłam się z Bartmanem.
- Ej uważaj na porządnych ludzi a nie jeszcze zadepczesz jak mrówki...- powiedział
- Porządnych?- zapytałam z ironią- a tak poza tym to nigdy jeszcze nie udało mi się zadeptać dwumetrowej mrówki- uśmiechnęłam się szyderczo.
- Po pierwsze bardzo porządnych i proszę mi bez takich- pogroził mi palcem.- po drugie to mam 198cm a po trzecie to.... ale oni ładnie razem wyglądają...- zamyślił się zerkając przez uchylone już teraz drzwi...
- No...- patrzyliśmy się na nich chyba dość długo bo usłyszeliśmy zza pleców ciche chrząknięcie... Kurka...
- A wy co? zamierzacie podążać w ich ślady?- zapytała śmiejąc się z nas. Nawet nie zauważyliśmy że Bartman tak się nade mną pochylał jakbyśmy faktycznie mieli się pocałować ale magia miłości dwóch zakochanych robi klimat... od razu zrobiliśmy ze Zbyszkiem krok do tyłu i...
-Ej w porządku?- zapytał przerażony Bartek stojąc nade mną.
- Tak. Jest ok.- powiedziałam, a on pomógł mi wstać. Potknęłam się oczywiście o pusty baniak po wodzie zostawiony tam przez kogo? naszego kochanego ZB9, który wcześniej go niósł...
- Kurna co to było?- zapytał przerażony Michał wychodząc z pokoju a za nim Gaba.
- Nic- ucięłam krótko. Nie wiem co Michał sobie pomyślał bo trzymałam się z Bartkiem za ręce a Bartman tylko się śmiał, że aż zbiegli się wszyscy.
- Ha ha ha i co suszysz język? - zapytałam Zbyszka przez zęby- przecież to twoja wina...
- Sory- ledwo co z siebie wydusił przez śmiech.
-A wy co to nie wycieczka krajoznawcza a ja nie jestem zabytkiem żeby się tak na mnie gapić- bąknęłam.
- No fakt zabytkiem jeszcze nie jesteś ale poczekamy zobaczymy...- zamyślił się Igła a wszyscy znów wybuchli śmiechem.
Po piętnastej wszyscy się zwinęli oczywiście poszliśmy jeszcze na obiad i wysłuchaliśmy żartów igły który rzadko kiedy siedzi cicho przy posiłkach. Ja nie wiem jak ja będę na treningu dzisiaj funkcjonować nie do końca wyspana bo od piątej do tej jedenastej to nie aż tak dużo czasu a najedzona to ja jak nigdy jestem i jeszcze pizza...:)